SOS

Kolejny rozdział pojawi się, gdy pod rozdziałem 7 będzie 10 komentarzy.
Jakiekolwiek pytania związane z opowiadaniem bądź nie można zadawać tutaj ----> http://ask.fm/samotnyptak

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 11 (koniec części pierwszej)

   Dotknęłam delikatnie gołą stopą rosy. Było jeszcze ciemno. Świt miał dopiero zawitać i otulić moje ciało promieniami słonecznymi. Miał mnie do siebie przytulić. Podać gorącą kawę do rąk i włożyć do ust papierosa. Ale jeszcze nie, jeszcze jest czas. Jest ciemno i noc będzie się zaraz kończyć, ale dopóki jest, chcę być szczęśliwa.
   Otuliłam się szczelniej kocem, zakrywając swoje kruche ramiona. Postawiłam stopę na trawie i uśmiechnęłam się do siebie. Tak! Tak! - krzyczałam w duchu. Ściągnęłam drugiego buta i również postawiłam nogę na trawie. Rosa pomoczyła mi stopy, ale było to przyjemne uczucie. Uczucie wiosny. A przecież wiosna to początek życia. Nowy początek.
   Kiedy tylko poczułam na sobie ciepło, wiedziałam, że powoli zaczyna witać nowy dzień. Jak bardzo się na niego cieszyłam. Z jak wielką radością biegałam po trawie, rozkładając ręce z kocem, któremu pozwalałam latać. To miał być mój nowy lepszy świat.

   - Merry, co powiesz na kawę? - zapytałam przyjaciółki, która stała właśnie przed drzwiami biblioteki.
   Uśmiechnęłam się do niej entuzjastycznie, ale ta nie odrywając wzroku od telefonu, kiwnęła mi jedynie twierdząco głową. Poszłyśmy więc w milczeniu do naszej ulubionej kawiarni. Usiadłyśmy w stoliku przy oknie, po czym każda z nas złożyła zamówienie.
    Oczekując na kawę i szarlotkę, przyglądałam się Merry. Nie potrafiłam oderwać od niej wzroku, kiedy uśmiechała się, rumieniła, lub marszczyła brwi do swojego telefonu. Zupełnie jakby mnie tutaj nie było. Zupełnie jakby cały świat nagle przestał istnieć. Dobrze wiedziałam czym to było spowodowane. Znałam dokładnie to uczucie, które przeszywała człowieka, zupełnie.
    To nie prawda, że za nim nie tęskniłam. To nie prawda, że nie myślałam o nim już w ten sam sposób. To nie prawda, że nigdy nie chciałam do niego wrócić.
    Ale kocham go chyba za bardzo. Za bardzo aby zniszczyć spokój, jaki mam nadzieję, zdążył sobie już wybudować. Kocham go za bardzo, aby odebrać mu szansę na miłość z kimś lepszym, ładniejszym. Z kimś, z kim już nigdy nie pomyślałby o tym całym bólu, który był między nami. Kocham go na tyle, że nie chcę go ranić jeszcze bardziej.
    Czasem zastanawiam się nad tym, czy jeszcze kiedykolwiek w moim życiu pokocham. Zastanawiam się nad tym, czy jeszcze kiedyś będę mogła się do kogoś przytulić, tak zwyczajnie bez wyrzutów sumienia, bez myśli, że zdradzam Harry'ego. Zastanawiam się czy w ogóle kiedykolwiek udałoby mi się osłabić moje uczucia do niego. Czy mogłabym je zamknąć w szklanej klatce na dnie mojego serca? Czy mogłabym zapomnieć dotyku jego dłoni, smaku jego ust, dźwięku jego głosu?
    Odwróciłam się w stronę okna. Patrzyłam na ptaki, które wzbijają się powoli w powietrze. To jak wydają się być bliskie nieba. I nagle mam ochotę wzbić się w powietrze z nimi. Chcę znów poczuć wiatr we włosach. Chcę znów poczuć bicie mojego serca. Znów poczuć, że żyję.

__________________________________________________________
Zdaję sobie sprawę, że rozdział jest bardzo krótki. Przepraszam więc za to, ale nie wiedziałam jak zakończyć pierwszą część. Tak, będzie część druga (która mam nadzieję, będzie się w końcu jakoś trzymać kupy i oczywiście oby miała jak najwięcej długich rozdziałów, nie mówiąc już o kochanych czytelnikach).

about

Obserwatorzy